Wywiad dla Aktywne czytanie.
Daniel Włodarski: Na początku bardzo dziękuję za propozycję wywiadu. Zawsze jest mi niezmiernie miło, gdy mogę opowiedzieć parę słów o ilustracjach do książek dla dzieci i nieco przybliżyć tematykę, która wielu rodzicom i dzieciom jest naprawdę bliska, a mnie sprawia olbrzymią frajdę. Książki towarzyszą nam od najmłodszych lat i od zawsze są czytane do poduchy przez młodszych i starszych. Obcowanie ze słowem pisanym jest niezmiernie ważne w procesie rozwoju i edukacji. Czytanie dziecku uczy dobrych nawyków, rozwija bliskość, chroni przed nadmiarem bodźców, tak wszechobecnych w dzisiejszym cyfrowym świecie, i pozwala się wyciszyć. Ilustracje dla dzieci rozwijają wyobraźnię, spostrzegawczość, pomagają zrozumieć czytany lub słuchany tekst i jeszcze bardziej zagłębić się w historię, potęgując wszystkie doznania. Nie wiem, czy istnieją jakieś książki dla młodszych dzieci, które nie mają ilustracji. Czasem sami wymyślamy i opowiadamy dziecku własne bajki i pewnie niejednokrotnie rodzi się chęć, aby nie tylko je spisać, lecz także zilustrować. Niektórzy decydują się na samodzielne spisanie swojej historii, jednak dla większości osób zilustrowanie jej wydaje się niemożliwe. W tym właśnie miejscu przydaje się ilustrator książek dla dzieci.
Anna Jankowska: Widziałam, że zilustrował Pan już ponad 50 książek dla dzieci, czy może Pan wymienić kilka ulubionych tytułów? Dlaczego właśnie te?
DW: Najlepiej wspominam książki, które są krótkie, zabawne, mądre i lekkie, czyli takie dla młodszych dzieci. Na przykład „Gdzie się zwierzę spać wybierze?” i „Czy już wiesz kim zostać chcesz?” napisane przez Marcina Brykczyńskiego i wydane przez Wydawnictwo Literatura. To książki idealne dla małych rączek: dzięki temu, że są kartonowe i powlekane, nie niszczą się zbyt łatwo i ładnie oddają kolory ilustracji.
Bardzo lubię rysować zwierzęta, dzieci i zabawne scenki, w których mogę oddać się swoim pomysłom i płynąć z prądem. W tych krótkich książeczkach zagłębiam się i przepadam na długie godziny, a praca nad takimi tytułami sprawia mi największą przyjemność. Myślę, że to za sprawą niewielkich ograniczeń i pełnej swobody twórczej. Im mniej treści, tym więcej przestrzeni do wypełnienia jej swoimi pomysłami. Miło wspominam pracę nad ilustracjami do książek związanych ze zwierzętami: „Skarby Wsi” Anny Bardowskiej czy „Nibybór. Zwierzęta wśród drapaczy chmur” Agnieszki Frączek.
AJ: Czy zdarzyło się, że przy jakimś projekcie dla dzieci utknął Pan z pracą z powodu braku pomysłu lub skomplikowanego scenariusza? Chętnie poznam pracę ilustratora trochę od kuchni.
DW: Zdarzają się takie książki. Są to zazwyczaj tytuły, które wymagają ode mnie nie tylko wykonania ilustracji, lecz także layoutu stron, projektu graficznego, składu tekstu. Zwykle takie pozycje zawierają tabelki, krzyżówki, kolorowanki, naklejki czy inne materiały dodatkowe. Odpowiadam w nich za przygotowanie do druku i całą oprawę. Jest w nich wiele wytycznych i ograniczeń. Są też takie etapy, w których muszę trzymać swoją wyobraźnię w ryzach, bo ilość miejsca nie wystarczy do rozwinięcia mojego pomysłu lub pokazania tego, co konkretnie mi siedzi w głowie. Dużym wyzwaniem są książki, przy których ilustrator współpracuje z autorką, redaktorką i agentką, gdzie brief i wytyczne są ściśle określone, a do każdej scenki jest opis, co i jak należy zilustrować.
Praca od kuchni u każdego ilustratora książek dla dzieci wygląda podobnie. Po otrzymaniu i przeczytaniu tekstu tworzę krótkie scenki, budując zarys. Następnie zarys gumkuję, poprawiam, zmieniam, często tworzę od nowa. W tym momencie szuka się najlepszych pomysłów, aby w niewielkim kadrze ująć to, co najlepiej odda treść. To najtrudniejszy etap pracy nad ilustracjami.
Po zarysie i wymyślaniu scen zaczynam szkicować. To tworzenie bryły i podstawy pod ilustrację. Szkic jest fundamentem, więc źle przemyślany potrafi całkowicie zepsuć ideę ilustracji. Później jest kolorowanie, przy którym można posłuchać ulubionej muzyki czy audiobooka. Oczywiście pod warunkiem, że szkic jest na tyle dokładny, że się nie rozmyślę w trakcie i nie zmienię całkowicie koncepcji. Muszę być pewny tego, że szkic jest najlepszym z możliwych pomysłów, co pozwoli mi na zabawę w kolorowanie wymyślonego świata, a nie ciężką umysłową pracę. Ja nie mam problemu z doborem kolorów, światłem i cieniem, więc proces kolorowania jest dla mnie najmniej wymagający.
AJ: Kto jest ważniejszy przy tworzeniu książek dla dzieci – autor czy ilustrator? 🙂
DW: Myślę, że najważniejsze są dzieci. To w końcu dla nich powstają wszystkie historie. Gdyby nagle wszystkie dzieci przestały czytać i zaczęły wyłącznie oglądać bajki, to wtedy autorzy pisaliby scenariusze pod bajki, a ilustratorzy tworzyli tła i postacie pod kreskówki. Pewnie byłby też wysyp kolejnych youtuberów, ale raczej nigdy tak się stanie J
Przy książkach dla starszych dzieci, to pisarz jest ważniejszy, ilustracje odgrywają drugorzędną rolę i nie są potrzebne w takiej ilości jak w książkach dla maluchów. Mają tylko podkreślić treść.
Książki dla młodszych dzieci mogą za to istnieć zupełnie bez tekstu. Mamy mnóstwo książek obrazkowych. Sam ilustrowałem choćby „Wakacje nad morzem. Wimmelbook” według pomysłu Olgi Domańskiej. Pisarz i ilustrator są na równi autorami książek dla dzieci, ale zazwyczaj to jednak pisarz jest stawiany na piedestale jako autor.
AJ: Gdyby mógł Pan wybrać jedną postać z bajek, które Pan zilustrował, i wcielić się w nią na jeden dzień, jaka by to była postać?
DW: Zilustrowałem dość dużo kotów i myślę, że to ich życie jest najbardziej beztroskie. Chodzą własnymi drogami, wygrzewają się na słońcu i zawsze mają pełną miskę i krągły brzuszek. Czasami tylko zadzierają nosa i są zbyt dumne.
Ale gdybym już miał zdecydować, to jednak postawiłbym na Tomka Sawyera (ilustrowałem „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina dla Wydawnictwa Olesiejuk). Zawsze tęsknię za tego rodzaju kreatywnością, przygodami i erą, kiedy trzeba było szukać kolegów na podwórku, korzystając z własnego przeczucia. Samodzielność, uczciwość i odwaga to cechy, które u Tomka bardzo mi imponowały. Pakował się co prawda w kłopoty, ale było przy tym mnóstwo śmiechu i zawsze wychodził z nich obronną ręką. Szkoda, że miałbym tylko jeden dzień, bo z Tomkiem mógłbym przeżyć całe wakacje. Jednak przecież właśnie od tego są książki. To dzięki nim możemy spędzać z ulubionymi postaciami tyle czasu, ile chcemy.
AJ: Proszę opowiedzieć, jak się zostaje ilustratorem książek dla dzieci? Jaka droga do tego prowadzi?
DW: Aby zostać ilustratorem książek dla dzieci trzeba być cierpliwym i wytrwałym. Wiadomo, że nic od razu nie wychodzi i żadne ilustracje nie są idealne. To nie tylko predyspozycje lub talent, ale także upór i dyscyplina determinują to, kim jesteśmy. Trzeba lubić to, co się robi – tylko wtedy można przekształcić pasję w sposób na życie. Należy szukać dróg i możliwości, aby rozwijać w sobie tę pasję, podsycać iskrę, stawiać sobie wyzwania oraz odpoczywać z tym, co sprawia nam radość. Z czasem wszystko zacznie się układać, jeśli będziemy robić to, co lubimy i oddawać się temu, co kochamy robić.
Ilustrowanie książek to praca i pasja jednocześnie, więc przy takiej wrażliwości i wyczuleniu na otaczające nas piękno trzeba umieść zachować balans. Aby podążać w tym kierunku, polecam zacząć od podstaw: zabawa akwarelami, tuszem, akrylami, lepienie z plasteliny, kolorowanie, przerysowywanie postaci z kreskówek i bajek. Można poszukać tutoriali na YouTubie bądź kursów z rysunku lub ilustracji. Bardzo łatwo sprawdzić, czy rysowanie jest dla nas odpowiednie i czy nie zniechęcimy się zbyt łatwo.
AJ: Wsiądźmy na chwile do wehikułu czasu. Nie jedziemy daleko, bo jakieś 5-10 lat do przodu. Jakie ma Pan zdanie w sprawie głośnego ostatnio tematu związanego ze sztuczną inteligencją, która będzie robić za ludzi tyle rzeczy. Czy pracę ilustratorów też przejmie? Pytam nie bez powodu – to teraz głośny temat, bo sztuczna inteligencja potrafi stworzyć grafikę na każdy temat. Ciekawa jestem Pańskiego zdania… Co za np. 5-10 lat wydarzy się na polu ilustracji w książkach dla dzieci?
DW: Temat jest dyskusyjny ale raczej nic się nie zmieni. AI nie jest zagrożeniem ale narzędziem, choć czasami jest niewłaściwie wykorzystywane.
Aktualnie można znaleźć wiele grafik i rysunków w internecie na każdy temat. Nie można ich jednak używać komercyjnie i trzeba za to zapłacić. Jest wiele dróg na skróty i w niektórych przypadkach kupienie gotowych grafik ze Stocka sprawdza się idealnie. Niech to będzie tapeta do przedszkola czy wzór na chiński worek na kapcie. Problemem związanym z AI jest korzystanie z prac innych twórców i artystów. To nie jest inspiracja, lecz nieudolny i nieautoryzowany photobashing.
Nawet gotowe grafiki ze Stocka są tworzone przez artystów. Na dowolne prace ze Stocka, każdy może kupić licencję, więc wiele osób wykorzystuje te same wzory, ilustracje czy grafiki, dlatego są one często bardzo oklepane. Grafiki generowane przez AI są pod tym względem lepsze i atrakcyjniejsze, ale nadal nie nadają się do publikacji.
Głośno było o pewnym czasopiśmie, które wykorzystało na okładce grafikę generowaną przez AI. To nie tyle nieetyczne, niezgodne z prawem, co po prostu szkodliwe. Grafika przedstawia dwoje dzieci grających w szachy na szachownicy z pozamienianymi polami, z figurami lewitującymi i obciętymi do połowy, a same dzieci nie mają rąk i palców. Wszystkie grafiki i ilustracje z tej gazetki pochodzą z płatnych serwisów do kupowania grafik. Nawet tu wtargnęło AI i kusi warstwą wizualną.
Tak samo zresztą modne jest korzystanie z gotowych tekstów lub powielanie tego samego na podstawie już istniejących artykułów. Aktualnie ma to miejsce w wielu serwisach w sieci, drukowanych gazetach, czasopismach i magazynach. Myślę, że odrobina kreatywności jest mile widziana. Artykuły tłumaczone przez Google Translate lub opowieści pisane na zamówienie w końcu i tak zostaną wyłapane przez uważnych czytelników.
Każdy z nas się z czymś takim zetknął. Podważa to wartość, jakość i wiarygodność danych publikacji. To samo dotyczy ilustracji. Musimy zastanowić się, czy wolimy wartościowe i unikalne treści, czy będziemy karmić nasz umysł wymyślonymi historiami niewartymi przeczytania i kaleczyć oczy pseudo sztuką. Czy chcielibyśmy, aby wszystko było klikalne i chwytliwe, czy realne, namacalne i wartościowe? Czy ma za tym stać prawdziwa historia, rzetelność, zaangażowanie, poświęcenie i prawda, czy kicz?
To nie tylko grafika rysowana przez AI, to przede wszystkim kradzież i przerabianie scenariuszy, tłumaczenie artykułów, niepodawanie źródeł lub podpisywanie się pod czymś, czego nie stworzyliśmy sami. Stawiam tu znak równości. Aktualnie najbardziej chroniona jest branża muzyczna i filmowa, teksty i grafika są wciąż narażone na plagiat.
AI nigdy nie dorówna kreatywnością i stylem ludziom, bo nie posiada uczuć i wyobraźni. Najlepsze utwory powstają właśnie dzięki wyobraźni, a sztuczna inteligencja może się tylko wzorować, choć i to działanie również jest ograniczone do syntetycznego stylu. Myślę, że pozycja zarówno pisarzy, redaktorów, dziennikarzy, jak i ilustratorów nie będzie zagrożona, jeśli postawiamy na jakość, a nie na ilość. Sama AI nie jest w stanie napisać książki i jej zilustrować. Sztucznej inteligencji trzeba w tym pomóc, a obsługa i pisanie promptów jest czasochłonnym zajęciem.
Komu AI może pomóc? Z pewnością twórcom koncepcyjnym. Może też być przydatna w poszukiwaniu inspiracji. Nie widzę w niej żadnego zagrożenia, ale jak będzie – przyszłość pokaże. Wszystko się zmienia i nic nie trwa wiecznie. Kiedyś Polacy jeździli na szparagi do Niemiec, by zarobić, a teraz jeżdżą po szparagi do Niemiec, bo są tańsze.
***Strona główna bloga***
Daniel Włodarski– ilustrator. Tworzy ilustracje do książek dla dzieci, ilustracje do gier, okładki książek, ilustracje do bajek. Zilustrował ponad 50 książek dla dzieci z całego świata. Rysuje cyfrowo oraz tradycyjnie akwarelą i kredkami. Uwielbia rysować dzieci, przyrodę, zwierzęta, pracować nad projektami, które są zabawne i pouczające. Jego ilustracje charakteryzują się przytulnymi, nasyconymi kolorami oraz unikalnym stylem cieniowania. Lubi tworzyć nowe postacie, które zawsze są niepowtarzalne i wyjątkowe. Współpracuje z lokalnymi i zagranicznymi wydawnictwami oraz autorami niezależnymi. Jego prace ukazywały się między innymi w Neesweeku oraz Świerszczyku dla dzieci. Ilustrował okładkę do konkursowego wydania „Popisz się talentem” 2019 wyd Nowa Era, kurs angielskiego WSiP i ProfiLingua, gry edukacyjne Mały Odkrywca dla Trefla, książkę Ewy Chotomskiej, oraz klasykę Marka Twaina. Jego książki można znaleźć na Amazonie oraz w ksiagarniach. Urodził się i mieszka w Ostródzie ze swoją żoną Ewą 4 lenim synem Filipem, oraz 14 letnią córką Zuzanną i synem Dominikiem, którzy są dla niego całym światem. W wolnym czasie tworzy animacje, uwielbia biegać po lesie aby znaleźć nowe pomysły i inspirację.